poniedziałek, 18 października 2010

Rozdział 4.

     Weszłam do domu i od razu pobiegłam na górę do swojego pokoju. Nawet nie zwróciłam uwagi czy mama była już w domu. Szybko otworzyłam szafę i wywaliłam wszystkie ciuchy na łóżko, próbując znaleźć coś fajnego na imprezę. W końcu musiałam jakoś wyglądać, bo to pierwsza impreza w nowym mieście. Rzeczywiście chyba się tym zbyt przejmuję, ale cóż taka już była moja natura. Jest mam. Ze sterty wyciągnęłam czarną bluzkę bez ramiączek z drobnymi akcentami srebra i moje ulubione białe rurki no i oczywiście czarne trampki. Ubrałam wybrany komplet, a resztę wrzuciłam do szafy. Poszłam do łazienki. Rozczesałam włosy, postanowiłam ich nie spinać, chciałam aby wyglądały naturalnie. Opadały z lekkością na moje odkryte ramiona i lekko się falowały. Nie lubiłam się malować, ale postanowiłam lekko podkreślić moje długie rzęsy i lekko obrysowałam kontur oczu. Oczywiście usta pomalowałam bezbarwnym błyszczykiem i byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i już schodziłam po schodach, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i w drzwiach stał Logan.
- Co ty tu robisz? - spytałam trochę zdziwiona.
- Przyszedłem po Ciebie i może razem poszlibyśmy na imprezę? - powiedział z szerokim uśmiechem.
- Jasne czemu nie, no to chodźmy. - powiedziałam i wyszłam na werandę, zamykając drzwi.
- Można? - spytał łapiąc mnie pod rękę.
- Spoko. - zaśmiałam się.
     Szliśmy tak razem przez ściemniające się ulice Nowego Jorku. Nie szliśmy długo nim się obejrzałam staliśmy już pod domem Alexa. Podeszliśmy pod drzwi i Logan zadzwonił. Po chwili otworzył nam Alex.
- No wreszcie jesteście. - przywitał nas z uśmiechem. - Wchodźcie.
     Weszłam pierwsza, a zaraz za mną Logan. W środku było z jakieś kilkadziesiąt ludzi. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
- I jak podoba się? - powiedział do mnie Alex.
- Wow. Nieźle.
- Wiedziałem, że Ci się spodoba. Pozwolisz? - spytał łapiąc mnie za rękę.
- Ehmm..no dobra.
    Pociągnął mnie w stronę parkietu. Ciągle się uśmiechał. I zaczęliśmy tańczyć. Świetnie się ze sobą bawiliśmy. W końcu  Alex powiedział, że zaraz wróci. Skorzystałam z okazji i poszłam się czegoś napić.
- Hej, ty jesteś pewnie ta nowa? - dobiegł mnie głos zza pleców.
     Obróciłam się i zauważyłam dziewczynę, nie wyglądała na najmilszą. Miała na sobie dość skąpy top i mini spódniczkę, taką krótką, że również dobrze mógłby to być pasek.
- Tak, a co? - spytałam upijając łyk coli.
- Ja jestem Lily. - powiedziała i sztucznie się uśmiechnęła. - Fajny koleś nie? - wskazała brodą na Alexa, który właśnie gadał z kumplami. - Ale lepiej się nie angażuj, nie warto, wierz mi. - jeszcze raz się uśmiechnęła i odeszła.
     Patrzyłam jak idzie kręcąc tym swoim wielkim zadem. Jednym słowem żal mi takich dziewczyn.
- No już jestem. - Alex stanął przede mną szeroko się uśmiechając.
- No to fajnie, a co to za dziewczyna? - spytałam wskazując na Lily.
- Ehh...Lily, a szkoda o niej gadać. Uważa się za jakąś super laskę, którą nie jest. - westchnął. - Chodź. - powiedział i pociągnął mnie w kierunku tylnych drzwi.
     Wyszliśmy na ogród, był duży i miał basen. Alex ciągnął mnie na koniec ogrodu gdzie znajdowało się wielkie i stare drzewo.
- Miałem już dość tego hałasu. - uśmiechnął się do mnie i usiadł pod drzewem i poklepał miejsce obok siebie.
- Tak ja też. - odwzajemniłam uśmiech i usiadłam obok niego.
- A mógłbym wiedzieć dlaczego się przeprowadziłaś? - spytał patrząc na mnie.
- Ehh... mama musiała się służbowo przenieść, a że ojciec od nas odszedł nie zostawiłaby mnie samej, nie? - spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
- Tak się składa, że ja też mieszkam tylko z mamą. - zaśmiał się i spojrzał prosto w moje oczy.
      Uśmiechnęłam się lekko, miał takie niebieskie i połyskujące oczy kompletnie się w nie zapatrzyłam, że nawet nie zauważyłam jak się do mnie zbliżył i pocałował. Totalnie mnie zaskoczył, ale nie chciałam się wyrywać. Uniosłam kąciki ust lekko się uśmiechając, gdy usłyszałam znajomy głos.
- O tu jesteście, wszędzie was szukałem. - powiedział Logan.
     Szybko oderwałam się od Alexa i wstałam otrzepując spodnie. Alex się uśmiechał, a mi zrobiło się jakoś... dziwnie.
- Tak, tak jakoś sobie tutaj rozmawialiśmy. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Aha..rozumiem.
- Wiecie co to ja już może pójdę do domu. - uśmiechnęłam się i skierowałam się do wyjścia.
- Poczekaj jest już późno odprowadzę Cię. - usłyszałam głos Alexa.
- Jeśli chcesz. - wzruszyłam ramionami.
     Alex wstał z ziemi i podszedł do mnie. Widziałam jak wymienili między sobą spojrzenia, Logan jakby był...zazdrosny,  a Alex się ciągle uśmiechał.
- Do zobaczenia. - pożegnałam się z Loganem.
- Pa. - odpowiedział krótko.
     Szliśmy w kierunku mojego domu w ciszy. Wszelkie sklepy były już pozamykane. Po jakimś czasie Alex przerwał ciszę.
- Przepraszam za tamto...
- Nie nic nie szkodzi. - uśmiechnęłam się do niego.
     Nic nie odpowiedział tylko włożył ręce do kieszeni. Znowu cisza. Szłam z wzrokiem wbitym w ziemię. Podniosłam głowę i już byliśmy pod moim domem.
- No to do zobaczenia, mam nadzieję. - powiedziałam patrząc na Alexa.
     Ponownie się do mnie zbliżył i znowu mnie pocałował. Tym razem dodatkowo objął mnie rękoma w tali. Przełamałam swoją nieśmiałość i odwzajemniłam jego pocałunek.
- Do zobaczenia. - uśmiechnął się do mnie i poszedł.
    Jeszcze tylko mu pomachałam i weszłam do domu.


_________________________________________
Akcja nabiera tępa.;) I mam prośbę jeśli już odwiedzacie mój blog i to czytacie, proszę o komentarz, bo chciałabym wiedzieć czy ktoś to czyta, czy nie, bo inaczej pisanie nie ma sensu. Więc proszę komentujcie.;)
Następny w środę, a jeśli nie to w czwartek. ;**

sobota, 16 października 2010

Rozdział 3.

    Siedziałam obserwując wszystko. Po jakimś czasie stwierdziłam, że już powinnam iść, bo robi się późno, więc wstałam. Włożyłam ręce do kieszeni bluzy i udałam się w kierunku domu.
    Byłam już prawie przed domem i chciałam wyjąć klucze. Gdy wyjmowałam je z kieszeni spodni, zaczepiły się o pasek, więc zaczęłam szarpać tak że wypadły na chodnik. Westchnęłam trochę zdenerwowana i schyliłam się by je podnieść i w tym samym momencie poczułam uderzenie jakby ktoś na mnie wpadł i klapnęłam tyłkiem na chodnik. Spojrzałam w górę i rzeczywiście stał nade mną jakiś chłopak i zaczął przepraszać.
- Przepraszam, nie zauważyłem Cię. - tłumaczył się gorączkowo, podając mi rękę, abym mogła wstać.
- Ta, nie ma sprawy ostatnio nikt mnie nie zauważa. - odparłam z sarkazmem i chwyciłam jego dłoń, wstając.
     Uśmiechnął się i na jego policzkach ukazały się dołeczki. Był wysoki, dobrze zbudowany, miał krótkie ciemne włosy i ciemne zielone oczy.
- Nie ma się czym przejmować...a ty pewnie jesteś Lena, tak? - spytał uważnie mi się przyglądając.
- Tak, a skąd wiesz?
- Widziałem jak się wprowadzasz, mieszkam tuż obok Ciebie. A tak w ogóle jestem Logan.
- Miło mi, ale wybacz muszę już iść do domu. - uśmiechnęłam się i wyminęłam go.
- Nie ma sprawy, jak chcesz, mógłbym oprowadzić Cię po Nowym Jorku, pokazać najlepsze miejsca i takie tam...
- Jasne, czemu nie to...do jutra.
- Do jutra. - odpowiedział i odwrócił się w swoją stronę.
     W domu przywitałam się z mamą i pomogłam nas rozpakowywać. Po jakimś czasie poszłam na górę. Wzięłam relaksującą kąpiel i poszłam spać.
     Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno i muskające moją twarz. Uśmiechnęłam się wstając z łóżka. Otworzyłam okno i uderzyło mnie niezwykłe ciepło. Poszłam do łazienki, ubrałam się w jasne krótkie szorty, biały top i moje ulubione trampki za kostkę. Włosy spięłam w luźny kok. Zbiegłam po schodach na dół. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie tradycyjnie płatki zbożowe. Była około 10 rano i mama właśnie wychodziła do pracy. Pożegnałam się z nią i powędrowałam do salonu coś pooglądać. Akurat leciał mój ulubiony film. Zaczęłam oglądać, ale w końcu zaczął mnie już nudzić, ponieważ oglądałam go z setki razy. Wyłączyłam TV i wyszłam z domu. Przypomniało mi się wczorajsze, wieczorne zajście, więc postanowiłam podejść pod dom Logana. Zadzwoniłam do drzwi i po chwili otworzyła jego mama.
- Dzień dobry pani, jest może Logan? - spytałam trochę niepewnie.
- Niestety przykro mi, ale wyszedł jakieś 10 minut temu, a co chciałaś, może mogłabym mu coś przekazać?
- Nie dziękuję, nie trzeba.. - uśmiechnęłam się - Do widzenia.
- Do widzenia.
     No tak, to było do przewidzenia. Ruszyłam wolnym krokiem przed siebie. Odwiedzałam każdy kolejny sklep z ubraniami butami, ale gdy tylko zauważyłam coś fajnego i gdy spojrzałam na cenę, szczęka mi opadała. Wyszłam z centrum kierowałam się bardziej na boczne ulice. Chodziłam tak sobie, rozglądając się, gdy niedaleko między dwoma najwyraźniej opuszczonymi domami stało dwóch chłopaków gadających i śmiejących się między sobą. Przechodząc i starając się na nich nie patrzeć jeden złapał mnie za ramię, już miałam się na niego wydrzeć, gdy zobaczyłam, że to Logan. Uśmiechnął się do mnie.
- Co ty tutaj robisz?
- A tak jakoś chodziłam po okolicy. - odwzajemniłam uśmiech.
- No to się całkiem fajnie złożyło, a to jest mój przyjaciel Alex. - oznajmił.
- Miło mi. - uśmiechnął się podchodząc do mnie i wyciągając dłoń na przywitanie.
     Uścisnęłam lekko jego dłoń z uśmiechem. Alex był mniej więcej wzrostu Logana, choć jednak parę centymetrów wyższy. Miał średniej długości, ciemne niemal czarne włosy, które lekko zasłaniały jego niebieskie, błyszczące oczy.
     Potem rozmawialiśmy już o różnych rzeczach i nieźle się dogadywaliśmy.
- Lena, a może wpadłabyś na imprezę? Dziś u mnie w domu? - spytał z uśmiechem Alex.
- Jasne, czemu nie i tak nie mam nic innego do roboty.


______________________________
No już kogoś poznaje.;) W następnych więcej wydarzeń.;) I bardzo proszę o komentarze, ale szczere.
Kolejny rozdział postaram się dodać jutro [ niedziela. ] .;**

czwartek, 14 października 2010

Rozdział 2.

     Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Dobiegł mnie dźwięk telewizora, co oznaczało, że mama jest w domu. Udałam się po cichu w stronę salonu i stanęłam w drzwiach.
- Cześć mamo.
- O hej skarbie, już jesteś? - powiedziała odwracając się w moją stronę z ciepłym uśmiechem.
     Mama jest średniego wzrostu i jak na swój wiek posiada niezłą figurę, której pozazdrościłaby jej nie jedna mama w mieście. Miała krótkie ciemne włosy i zawsze wesołe brązowe oczy. Nigdy na mnie nie krzyczała, była wprost najukochańszą osobą na świecie, jednak do tej pory nie rozumiem decyzji swojego ojca. Dlaczego ją zostawił? Ale cóż to jego decyzja.
- Tak... - uśmiechnęłam się i usiadłam obok mamy na sofie.
- Ostatni wieczór w tym domu... - westchnęła i otuliła mnie ramieniem.
     Nic nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w jej ramię i lekko przymknęłam oczy. Zapanowała cisza, mama także nic nie mówiła. Siedziałyśmy tak przez dłuższy czas, w końcu podniosłam głowę.
- Ja już pójdę się położyć.
- Dobrze. Dobranoc. - uśmiechnęła się i pocałowała mnie opiekuńczo w czoło.
     Odwzajemniłam uśmiech i poszłam na górę do swojego pokoju. Na nic nie miałam ochoty i nic mi się nie chciało. Byłam kompletnie zmęczona. Przebrałam się tylko w swoją pidżamę, położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam.
     Obudził mnie mój budzik, który nastawiłam, aby nie spóźnić się na samolot. Ziewnęłam i wygramoliłam się z łóżka. Poszłam do łazienki i wykonałam codzienne czynności. Wróciłam do pokoju, ubrałam się, uczesałam i spakowałam jeszcze te najpotrzebniejsze rzeczy. Spojrzałam na zegarek. Miałyśmy jeszcze trzy godziny do odlotu samolotu. Zniosłam walizki na dół, żeby mieć już je z głowy. Weszłam do kuchni i zastałam w niej mamę, jedzącą śniadanie. Przywitałam się i zrobiłam sobie swoje ulubione płatki zbożowe. Jedząc rozmawiałyśmy o tym jak może wyglądać życie w Nowym Jorku. Tak się zagadałyśmy, że straciłyśmy rachubę czasu i już musiałyśmy wychodzić. Mama zadzwoniła po taksówkę, która niewiarygodnie szybko się zjawiła. Kierowca pomógł nam włożyć walizki do bagażnika. Mama wsiadła już do taksówki, a ja stanęłam w drzwiach i jeszcze raz rzuciłam okiem na dom. Westchnęłam i zamknęłam drzwi i wsiadłam do taksówki.
     Droga na lotnisko nie była długa. Wysiadłyśmy, wzięłyśmy nasze bagaże i udałyśmy się na odprawę. Pracownicy lotniska pokierowali nas do samolotu i weszłyśmy na pokład. Zajęłyśmy miejsca, oczywiście ja przy oknie i po niedługim czasie wystartowałyśmy.
     Po kilku godzinach podróży w końcu wylądowałyśmy. Wyszłyśmy z samolotu i odebrały nasze bagaże. Taksówka już na nas czekała. Byłam bardzo ciekawa jak wygląda nasz nowy dom. Podobno znajdował się niedaleko centrum Nowego Jorku.
    Droga była dość długa, ale w końcu dotarłyśmy. Dom z zewnątrz wyglądał schludnie i skromnie. Był jasny i miał ciemny dach. Mama otworzyła drzwi. Ukazało się nam przecudne wnętrze. Również było jasne, z akcentami czerni, brązu i ciemnej zieleni. Od razu powędrowałam na górę obejrzeć swój pokój. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Wielkie łóżko stało pośrodku. Ściany były pomalowane na zielono i czarno co dawało wspaniały efekt. Zeszłam na dół i jak najszybciej chciałam zwiedzić miasto. Mama się zgodziła, więc czym prędzej wyszłam.
    Mijałam przeróżne sklepy, kawiarnie, kluby i wiele innych. Powędrowałam w stronę parku i usiadłam na jednej z ławek przy fontannie.


_______________________________
Dodałam dzisiaj z nudów i tak jakoś dużo opisów.;d W następnych już będzie się więcej działo. Spodobało Ci się? Skomentuj, ale szczerze i dodaj się do obserwatorów.;) Następny w sobotę.;***

środa, 13 października 2010

Rozdział 1.

      Mam na imię Lena i mieszkam w Dover, porcie w Wielkiej Brytanii. Niestety już niedługo, ponieważ zbliżają się wakacje a wraz z nimi mój wyjazd do Nowego Jorku. Dlaczego wyjeżdżam? Ponieważ moja mama pracuje w jakiejś międzynarodowej agencji i musi się przenieść, a że mieszkamy same, ponieważ ojciec odszedł nie zostawi mnie samej. Aż ciarki mnie przechodziły na samą myśl o tym wyjeździe i ciągle nasuwały się te same pytania. Jak ja się tam odnajdę? Jak ja sobie poradzę? Co ja tam w ogóle będę robić?
     3 lipca, dwa dni przed wyjazdem.
     Obudził mnie dźwięk komórki. Położyłam sobie poduszkę na głowę, próbując stłumić hałas i jeszcze trochę pospać. Na nic, ciągle dzwonił. Zrezygnowana w końcu odebrałam.
- Tak? - powiedziałam zaspanym głosem.
- To ty jeszcze śpisz? - wrzasnęła do telefonu Jessica.
     Odkąd pamiętam zawsze mnie budziła, chociaż zazwyczaj było jeszcze dość wcześnie. Spojrzałam na zegarek i nie myliłam się. Było dopiero po siódmej.
- Jess uspokój się, przecież jest dopiero siódma... - westchnęłam opadając ponownie na poduszki.
- Znasz mnie, przecież wiesz, że ja długo nie śpię. - niemal "widziałam" jak się uśmiecha.
- Taaak, a tak w ogóle to po co dzwonisz? - spytałam.
- To już zapomniałaś, że poprosiłaś swoją najlepszą przyjaciółkę aby pomogła Ci w pakowaniu się, hę?
- A tak, faktycznie, przepraszam... No to o której chciałabyś przyjść?
- Mi jest obojętne zależy ile zajmie królewnie wstanie z łóżka i ogarnięcie się...
- No to bądź pod moim domem za jakąś godzinę, ok?
- Ok, pa.
- Pa. - powiedziałam i się rozłączyłam.
     Westchnęłam i zerknęłam przez okno. Padało. Świetnie, pomyślałam. Niechętnie zebrałam się z łóżka i poczłapałam do łazienki. Postanowiłam wziąć orzeźwiający prysznic. Umyłam zęby, uczesałam się i ubrałam w pierwsze lepsze ciuchy, w końcu nigdzie się nie wybierałam. Zeszłam na dół. Nikogo nie zostałam, no tak mama jest w pracy, musi jeszcze załatwić pewne formalności dotyczące naszego wyjazdu. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Szczerze nie miałam na nic ochoty, więc ją zamknęłam i udałam się do salonu. Klapnęłam na sofę i włączyłam TV. Nie leciało nic specjalnego. Jakieś durne seriale lub teleturnieje. Spojrzałam na zegarek, lada moment miała zjawić się Jessica. Wyłączyłam telewizor i gdy tylko odłożyłam pilot na stolik usłyszałam dźwięk podjeżdżającego samochodu, a chwilę potem dzwonek u drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Jess weszła do środka. Jej lekko falowane jasne włosy swobodnie opadały na ramiona, kołysząc się przy każdym jej ruchu. Była szczupła i wysoka, wyższa ode mnie i zawsze elegancka. Ja nie specjalnie lubię się malować, lub nosić szpilki, to zupełnie nie w moim stylu.
- No to gdzie szanowna królewna posiada walizeczki? - spytała teatralnie unosząc przy tym brwi.
- Ehmm... no na górze, a gdzie? - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Więc idziemy się pakować, a potem pojedziemy jeszcze na miasto jakoś spędzić ten Twój ostatni dzień pobytu tutaj. - powiedziała z tym swoim uśmieszkiem.
     Poszłyśmy na górę i zaczęłyśmy mnie pakować. Oczywiście jak to Jessica miała w zwyczaju zaczęła marudzić na moje ciuchy, że jak ja niby mogę w nich chodzić. Mnie to jednak nie przeszkadzało. Mimo, że miałyśmy inny styl dogadywałyśmy się i tak.
     Kiedy byłam już spakowana, tak jak obiecała mi to Jess pojechałyśmy na miasto. Połaziłyśmy jeszcze po jakiś sklepach. Weszłyśmy do kawiarni, gdzie spotkaliśmy naszych znajomych ze szkoły i w zasadzie tak nam zleciało popołudnie. Gdy zaczęło się powoli ściemniać musieliśmy się pożegnać. Jessica powiedziała, że nie będę się tłukła autobusem i mnie odwiezie i tak też zrobiła.
     Zatrzymałyśmy się na podjeździe przed moim domem. Już miałam wysiadać, kiedy odezwała się Jess.
- Lena?
- Tak? - spojrzałam na nią zaciekawiona.
- Uważaj, znaczy, powodzenia Ci tam życzę. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Dzięki. - powiedziałam, a Jessica już otwierała usta by coś powiedzieć, ale wyprzedziłam ją wiedząc o co zapyta. - I obiecuję nie zapomnę o mojej najlepszej przyjaciółce. - uśmiechnęłam się, a ona wraz ze mną.
     W końcu wysiadłam i weszłam na werandę, otwierając drzwi i patrząc jak odjeżdża.


____________________
Pierwszy rozdział, bardzo proszę o komentowanie co się podoba, a co nie. Spodobało Ci się? Dodaj siebie do obserwujących. Następny postaram się dodać w piątek.;**

Bohaterowie.

poniżej przedstawiam tych najważniejszych bohaterów:

 Lena ( 16 l. ) - główna bohaterka.
Alex [Alexander] ( 17 l. ) - główny bohater.
Jess [Jessica] ( 16 l.) - najlepsza przyjaciółka Leny.
Logan ( 17 l. ) - najlepszy przyjaciel Alexa.
Lily [Lilianne] ( 17 l.) - była dziewczyna Alexa.

Witam.;*

Witam na moim blogu. Jest to mój pierwszy blog z opowiadaniem, ale mam nadzieję, że się spodoba.;) Jeżeli już wejdziesz na mojego bloga i jeśli wg coś przeczytasz, bardzo bym prosiła o komentarz.;)